piątek, 25 grudnia 2009

Obrachunek roku

Święta i koniec roku to dobry pretekst do krótkiego spojrzenia wstecz na nasze prace. W zeszłe Boże Narodzenie nic nie zapowiadało, że wykonamy taki duży skok w genealogię. Na górnych półkach w szafie kurzyło się od lat moje opracowanie z 1996 roku. Przez ponad 10 lat mój kontakt z genealogią ograniczał się do pobieżnego zerkania w Google na hasło ‘rembiewski’.
Tymczasem w styczniu okazało się, że zupełnie niezależnie w mojej i Taty głowach zaczęła kiełkować myśl by wznowić badania. W lutym ruszyliśmy z kopyta, a w kolejnych miesiącach było już tylko coraz szybciej. Zwieńczeniem tego przyspieszenia stało się uruchomienie strony internetowej pod koniec sierpnia.
Jesień przyniosła pewne uspokojenie prac. Między innymi dlatego, że zmalały możliwości szybkich postępów. Koncentrujemy wysiłki po pierwsze na miarowym studiowaniu ksiąg grodzkich sieradzkich (Tata – aktualnie 1584), po drugie na próbach przebicia się z historią rodziny przez białą plamę drugiej połowy XVIII wieku (ja).
Zastanawiam się nad najważniejszym znaleziskiem, nad kluczową informacją, do której udało się nam dotrzeć. To dla mnie chyba dwaj protoplaści Rembiewskich – Marcin z Koziebrodów i Maciej Kruszyna – XV-wieczni właściciele wsi Rembieszów i Rembieskie, których potomkowie jako dwie niepowiązane rodziny zaczęły stosować nazwisko Rembieski. Natrafienie na tych dwóch było jak ukończenie więźby dachowej. Przed nami jeszcze wiele pracy i researchu genealogicznego, ale konstrukcja jest gotowa – jej podstawą są dzisiejsze rodziny Rembiewskich, Rębiewskich, Rebiewskich, prawdopodobnie Rembiejewskich, zaś czubkiem owi dwaj.
Kiedy myślę jeszcze o tych najciekawszych znaleziskach, to przychodzą mi do głowy informacje, dzięki którym dalecy przodkowie Rembiescy przestają być jedynie imieniem i nazwiskiem, lecz dowiadujemy się czegoś o ich życiu. Informacje, dzięki którym postacie nabierają barw. Na przykład: konflikt o młyn z sąsiadami Pstrokońskimi, utracone dwa palce Bogumiła w powstaniu styczniowym, portrecik Stanisława przedstawiający mężczyznę ze szpiczastą bródką naszkicowany przez nadgorliwego skrybę w urzędzie grodzkim w 1575 roku, Marcin skarżony przez Reginę Chutkowską o gwałt.

Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie nam, jeśli nie nowe przełomowe odkrycia, to przynajmniej kolejne smaczki i pikantne szczegóły.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

konflikt Pstrokońskich z Rembieskimi

Hurra pogodzili się
Mam na myśli zadawniony konflikt o młyny na Widawce między Pstrokońskimi, a Rembieskimi z Rembieszowa o którym wspominałem w komentarzu z 28 pażdziernika. Opracowuję teraz w Księgach Grodzkich Sieradzkich rok 1584 i natrafiłem na perełkę. Ugoda między skonfliktowanymi stronami, a do tego w języku polskim. Wprawdzie to nie znaczy, że można sobie to tak łatwo przeczytać, ale dużo sie udało co zamieszczam poniżej. Może jeszcze gwoli objaśnienia : W Rembieszowie stał od dawien dawna młyn. Gdzieś w latach 30 lub 40 XVIw Pstrokońscy postawili w swoich włościach poniżej poprzedniego nowy młyn i powstał konflikt, gdyż nowy był na tyle blisko starego, a rzeka nie ma zbyt dużego spadku, że spowodował on podpiętrzenie dolnej wody przy młynie Rembieskich powodując spadek jego mocy. Stąd konflikt.
Miał on już jedno rozwiązanie w ugodzie w 1541 roku, ale widać nie trwałą, bo potem gdzieś w latach 70- tych doszło do bijatyki zwaśnionych stron i powrotu sprawy do sądu trybunalskiego.
A oto finał z roku 1584:
"Stała się ugoda i postanowienie przyjacielskie między urodzonymi pany Marczinem Rembieskim dziedzicem czesczi swei w Rembieszowie z iedney strony y Simonem Pstrokońskim dziedziczem czesczi swey Pstrokoni y czesczi młyna Pstrokońskego z drugiey strony o krzywdy y pozwy które iedna strona do drugiey strony miała przez porzondek urodzonych Stanisława Karniczkiego sędziego Ziemskiego Sieradzkiego Jana Karniczkiego łowczego Jana Pstrokońskiego Woiskiego ziemi Łęcziczkiey Adama Rembieskiego Cześnika y Podstaroscziego stanisława Zapolskiego Sedziego Grodzkiego Sieradzkiego Jana Dobrzyjowskiego Jana Kowiczkiego Piotra Mieszkoskiego Przyjacziół wyznaczonych tym sposobem isz czi przyjaciele przyszlimy sie do ugody starey której między przodkami tych stron ucziniona biła in anno domini millesimo quingentissimo quadregessino Primo (1541) w xięgi Sieradzkie zapisana roztrzigający aby młyn Rembieski wspacznego wlewku nie miał tak postanowili iss widni pali znaki poczinili pierwszi znak w widnym starym gotowym przedprogiem młyniczego złobu u Rembieskiego młyna który przi samey wodzie przemierczyli a drugi pal przy brzegu albo niedaleko brzegu w granicznych znaków Rembieskich które znaki przemierzany jest przi samey wodzie wedle wymierzenia i przemierzenia tych palów trzymana bycz wiecznie przes tegoss Symona i potomki iego dziedzice czesczi ieo ze Pstrokoni........tak zeby insza ugoda wiecznie trwała"
Słownictwo i interpunkcja bliska oryginałowi.
A jak ta będzie trwała - zobaczymy.

środa, 4 listopada 2009

Jesień w Archiwum

Do napisania tego, może trochę refleksyjnego, posta skłonił mnie dzisiejszy artykuł Jerzego Majewskiego w GW w rocznicę spalenia w listopadzie 44 r archiwalii warszawskich.
Korzystając teraz intensywnie z zasobów AGAD-u mam poczucie tej wyjątkowej dla naszego kraju sytuacji, że interesujące nas - tropicieli "Rembiewskich" - materiały, nawet te z przed 500 lat zachowały się. Zachowały się dzięki pracy kolejnych archiwistów, którzy gdzieś w przeszłości najpierw pracowicie pozszywali karty zapisywane przez skrybów, pozbierali te, które zostały pominięte i złożyli je w tomy, które wprawdzie denerwują nas swoim bałaganem, ale mają tę zaletę, że są.Już po upadku państwowości pojawili się przy urzędach archiwaliusze, którzy mając do dyspozycji marne środki pooprawiali stare tomy, tym samym dając im przepustkę na dalsze trwanie. Potem na przełomie XIX i XX w pojawili się ludzie, którzy zobaczyli jakim skarbcem są te tomy ksiąg Grodzkich, Ziemskich i jakichś tam jeszcze. Niestety dla późniejszych losów ksiąg, uznali że najlepiej gdy będą troskliwie zabezpieczone w centralnych archiwach. Tak im dyktował rozum i nie możemy mieć im za złe, że nie przewidzieli tego barbarzyństwa, które spotka Warszawę w połowie XXw. Ale interesujące nas zasoby sieradzkie przetrwały i mamy w czym kopać. Trzeba też wspomnieć o pracy PRL-owskich archiwistów, którzy w latach 50-tych, 60-tych i 70-tych przenieśli zawartość ksiąg na mikrofilmy. Praca z mikrofilmami może nie tak spektakularna jak z oryginałem, jest niewątpliwie szybsza.
Na czym polega nasza praca?
Szukamy sladów Rembieskich w Księgach Grodzkich i Ziemskich Sieradzkich (zapis spraw toczących się przed ówczesnymi sądami regionalnymi). Wybraliśmy rok 1550 jako punkt w czasie, co do którego mieliśmy pewność, że Rembiewscy (wówczas Rembiescy) już istnieją, a jeszcze nie rozbiegli się poza jurysdykcję Sieradzką. Od tej daty przeglądamy (teraz to już moja domena, Kuba odskoczył w XVIII w) tom po tomie sprawdzając tytuły wszystkich wpisów, by wyłowić te dotyczące Rembiewskich. Następnie zamawiamy skany odpowiednich stron, by w domu odczytać czego i konkretnie jakiej osoby dotyczą. Tak powstaje tabela wpisów dla każdej postaci, która po pierwsze pokazuje okres jej obecności w księgach, w przybliżeniu okres jej dorosłego życia, po drugie powiązania z innymi osobami. Obecnie, po przeglądnięciu 60 tomów, jestem w 1585 r, czyli przebrnąlem przez 35 lat w 6 miesięcy. Jedną wizytą w archiwum przeglądam od 1 do 3 tomów.
Kuba w XVIII w ma nieco inaczej. Korzysta z tzw summariuszy, czyli zestawień wpisów. Wypisuje więc z sumariusza wpisy z Rembieskimi w tytule. Dzięki temu zamawia i przegląda poszczególne tomy wiedząc, na której stronie spodziewać się wpisu. Przeglądenie tomów sluży uscisleniu stron do zamówienia skanów. XVIII w to okres już znacznie mniejszej aktywności rodziny, a więc i wpisów jest stosunkowo mało. Dla porównania: pod koniec XVI w regułą jest ok 20 wpisów rocznie, w XVIII wieku Rembiesc potrafili przez kilka lat ani razu nie pojawić się w sądzie grodzkim.
Tyle byłoby o jesieni, zobaczymy co przyniesie zima.

Zbyszek Rembiewski

sobota, 24 października 2009

Warsztat, czyli z motyką na słońce

Życie zweryfikowało pewne ambitne plany związane ze stroną. Zakładka Warsztat na GenRembiewski.pl wciąż nie działa i szczerze mówiąc tracę nadzieję, że ją uruchomię. Program PhpGedView mnie przerósł a przynajmniej odstręczył swoim nieprzyjaznym interfejsem. Na razie plan by każdy zainteresowany Rembiewski mógł budować drzewo i uzupełniać informacje zostaje odwieszony na kołek. Szkoda czy nie?

piątek, 23 października 2009

Wizja lokalna "u źródeł"

Kilka tygodni temu korzystając z dobrej pogody i wolnego czasu wybralismy się na wycieczkę "do źródeł" nazwiska. Z rowerami zapakowanymi na samochód pojechalismy w okolice Sieradza. W Strońsku, parafii naszych praprzodków, przesiedlismy się na rowery i mijając pod drodze Pstrokonie dojechalismy do Rembieszowa. Przypomnijmy - to od wsi Rembieszów pochodzi nazwisko Rembieski/ Rembiewski. Przodek dzisiejszych Rembiewskich nabyl wies w 1442 roku. Jego potomkowie utracili wies w XVII wieku. Krótki wywiad wsród napotkanych mieszkańców pozwolil odnaleźć miejsce, gdzie przez wieki stal dwór - dzis pusty plac przy skrzyżowaniu otoczony starodrzewem. Po sąsiedzku stoi odbudowana i odrestaurowana urocza kapliczka.
Przy niej dożywa swoich dni potężny dąb - na oko mający dobrze ponad 400 lat, a więc pewnie pamiętający tamtych Rembieskich... Wydaje nam się, że zlokalizowalismy miejsce, gdzie w XVI wieku Jan Rembieski mial swoje stawy hodowlane - na XIX-wiecznej mapie ten teren oznaczony jest jako zabagniony. Dzis jest to rozlegla niecka nieużytków zarosnięta drzewami. Do Strońska wrócilimy przez Branicę i pola, kierując się wzdłuż czegos, co na starej mapie zaznaczone jest jako droga, zas dzis głębokim rowem między polami, zarosniętym krzakami.
Drugim celem naszej wycieczki było gniazdo rodzinne Kruszynów - wies Rembieskie położona kilka kilometrów na północ od Zduńskiej Woli. Mniejsza niż Rembieszów, trochę odcięta od swiata - a przynajmniej od drogi głównej - rzeczką i pasem zagajnika. Rozpytując tradycyjnie o miejsce, gdzie stał dwór, podnieslismy na nogi cały zespół uczynnych lokalnych ludzi. Jeden ze starszych mieszkańców wskazał nam miejsce. Po dworze ostała się jedynie stara gliniana stodoła.

Dlaczego blog

Z prostych i prozaicznych przyczyn. Zakładka "Co Nowego" na stronie genrembiewski.pl okazała się zbyt nieprzyjazna w edycji dla lajkonika. Od teraz blog jest oficjalną tubą informacyjną projektu.